piątek, 15 maja 2009

Ile radości daje małe dziecko:)!

Dziś nieco bardziej osobiście… O tym, co czuję zajmując się małym dzieckiem;)
Nie ma chyba człowieka na świecie, który nie wzrusza się na widok dzidziusia. Jego pierwsze gesty, gaworzenie, pierwsze próby uśmiechu, a także pierwszy płacz… I ta nieporadność! To jest po prostu coś pięknego! Ile radości przynosi taka kruszynka!
Moja siostra ma małe dziecko, dziewczynkę. Martusia, bo tak ma na imię, jest na tym świecie już od czterech miesięcy. Muszę powiedzieć, że za każdym razem, gdy się nią zajmuję (tak, tak, mam i ja swoje obowiązki jako wujek;)), po prostu… tracę poczucie rzeczywistości. Mała jest świetna, kapitalna, fenomenalna!:) Wspaniale jest patrzeć, jak powolutku rośnie, zaczyna poznawać świat, bawi się. Nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje, że gdy Martusia jest wśród nas, na naszych twarzach gości uśmiech od ucha do ucha:) (wiecie, taki „banan”;)). Ta mała w zasadzie nic nie musi robić, bo samym swoim istnieniem budzi w nas taką niesamowitą radość. Zastanawialiście się czasami, dlaczego tak jest? Ja nie znajduję innego wytłumaczenia niż to: bo nowe życie jest darem, a takie maleństwo swoją bezbronnością po prostu powala na łopatki…:)Oczywiście, taki dzidziuś nie oznacza tylko i wyłącznie radości. O taką małą istotkę trzeba bardzo dbać, niekiedy zarwać noc, i nieustannie wyrzekać się siebie. Tak to postrzegam, obserwując malutką Martusię. Jednak czym są te wyrzeczenia wobec widoku machającej nóżkami i rączkami, ssącej swój kciuk i rozkosznie uśmiechającej się kruszynki?:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz